Forum Warhammer Sesje Strona Główna Warhammer Sesje
NASZE SESJE WARHAMMERA
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czasy zmian

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Warhammer Sesje Strona Główna -> Nallyn
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rajter
Lewa Ręka Admina



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Somewhere in the Twisting Nether

PostWysłany: Czw 23:08, 09 Lis 2006    Temat postu: Czasy zmian

"Dzisiejszy dzień był jednocześnie jednym z najpiękniejszych a także najgorszym dniem mojego życia. Po ostatniej walce z demonem Khorna byłem pewien, że Wergiliusz przeszedł na moją stronę i będzie poznawał ścieżki naszego pana. Jak się okazało przeceniłem go, moja decyzja okazała się brzemienna w skutkach. Zginąłem raz na zawsze. Starałem się wypełnić wolę Tzeencha najlepiej jak umiałem. Jednak nie miałem szans z tym monstrum w które zmienił się Kibeth. Raz na zawsze chciałem zlikwidować jego dostęp do lampy. Nie udało się i byłem zmuszony ją oddać. I to był błąd, kiedy ją zobaczył znów zmienił się w TO. Ucieczka była bezcelowa. Ale to nie w walce umarłem. W objęcia śmierci wysłał mnie czarodziej ostatecznie kończąc moje cierpienia. To mogła być piękna śmierć. Ale do nieżycia przywróciła mnie Elizabeth. Pierwszy raz poznałem taką kobietę. Genialna w swoich poczynaniach, idealna w swojej formie. Nieskończona piękność...

Wydaje się, że zyskałem to co inni zwą miłością. Ale ja tego tak nie traktuje, to coś więcej lub coś innego. Ale straciłem też nieskończone szczęście obcowania z Nim. Niech przebaczy mojej uwięzionej duszy. Bardzo chciałbym wrócić, służyć mu dalej. Obcować z resztą moich współbraci. Ale wydaje się, że upadłem po raz kolejny... znowu wszyscy się ode mnie odwrócili, poza nią..."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rajter dnia Pią 16:49, 12 Sty 2007, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rajter
Lewa Ręka Admina



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Somewhere in the Twisting Nether

PostWysłany: Pon 22:56, 27 Lis 2006    Temat postu:

Demeroth był rosłym krasnoludem w sile wieku. Wychowała go ulica a jego brązowe oczy wyrażały ogromną pewność siebie. Dawno mógłby już awansować w strukturach ogrodnictwa miejskiego gdyby nie totalny brak zahamowań i jakiegokolwiek taktu. Robił co uważał za słuszne i brał z życia to na co miał ochotę. Był dobrze znany z rozbojów, pobić i kradzieży. Otwarcie spacerował ulicami dzielnicy portowej po zmroku. Jego banda, złożona w głównej mierze jemu podobnych oprychów i zwyrodnialców szła dzisiaj na łowy. Trzeba było zebrać haracze od lokalnych dziwek, alfonsów i czego tam jeszcze na Rybiej nie było. Nie to żeby bał się iść w pojedynkę, ale jak każdy krasnolud wiedział, że w braterstwie siła. I nie ważne co się robi, byle wśród swoich. Wszystko toczyło się normalnie, wedle znanej już wszystkim od lat rutyny.

Dzisiejsza zimowa noc była jednak wyjątkowo chłodna. Śnieg sypał a wiatr przewracał kartony i co poniektórych pijaczków. W jednym z zaułków coś przykuło jednak jego uwagę. Wydawało się, że jakiś promyk księżyca odbijał się w czymś bardzo świecącym. Od razu obudził się w nim zew za bogactwem, zwany powszechnie chciwością... To były tyły jednego z tutejszych zamtuzów. Waliło rybami, alkoholem i cholera wie czym tam jeszcze. Skinął głową na "chłopaków" i podążyli wąskim przejściem pomiędzy rzeczonym przybytkiem wątpliwych rozkoszy a jakimś magazynem. Przejście było wąskie na jakieś dwa sążnie i dość mocno zawalone pudłami, deskami i przysypane śniegiem.

W miarę jak postępował kolejne kroki zbliżał się do upragnionej zdobyczy. Był już prawie pewien, że jest to jakiś przedmiot wykonany ze złota. Wreszcie zobaczył z bliska. Był to złoty kielich, wysadzany szlachetnymi kamieniami z misternie wykonanymi zdobieniami... Obok jak można było rozpoznać po kształcie butelki stało na wpół rozpoczęte Bret Kamfore. Coś tu było nie w porządku. Wytężył jeszcze raz swoje oczy i dostrzegł, że obok siedzi jakaś postać. Była odziana w czarny płaszcz. Był tak ciemny, że wydawało się iż był jedynie czarną plamą, cieniem ukształtowanym w jakiegoś pijaczynę. Ale on był mniej ważny, nie ruszał się. Pewnie zapił się i zamarzł tu. Pies go trącał - ale ten kielich, jakiś on był piękny. Powoli pochylił się i sięgnął rękę w celu upragnionego skarbu. W ten...

... całe życie przeszło mu przed oczami, poczuł jak coś ciepłego spływa mu po brzuchu i cieknie na śnieg... Czerwona ciecz nawet wieczorem, w świetle księżyca doskonale kontrastowała z białym puchem... Jedyne co dało się słyszeć to ciche stęknięcie odchodzącego w zaświaty Demerotha... Nawet wiatr i krzyki zabawy zza ściany ucichły. Krasnolud ciężko upadł na twarz. Jego towarzysze zaniemówili, spoglądali zaledwie przez moment na podnoszącą się w nienaturalnym ruchu postać, na jej czarny miecz zmieniający błyskawicznie położenie w ręku. Mieli otwarte usta, zaledwie przez chwilkę, zanim sięgnęli po broń - o chwilkę za długo. Pierwszy dostał pod szczękę i jego czerep został rozpłatany na dwie części. Patrzeli jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. Krew bryznęła im po twarzach i na boki. Zanim pierwszy upadły drugi już nie miał obu rąk. Również osunął się na ziemię... Ciągle cisza.... nikt nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.. poza samym oprawcą... Szaleńczy śmiech rozszedł się echem po okolicy tak nagle, niespodziewanie. Pozostała przy życiu dwójka nie oglądała się długo tylko ruszyła do ucieczki.

Hevroh biegł pierwszy, nie odwracał wzroku do tyłu. Słyszał tylko jak jego niedawny towarzysz wrzeszczał z bólu. To nie był normalny krzyk, to był skowyt mordowanego zwierzęcia. Wolał nie myśleć co się tam działo i dlaczego tak strasznie bolała go noga... Ale biegł tak szybko na ile tylko miał sił. Po którymś zakręcie, po kolejnej przecznicy zatrzymał się. Ze zmęczenia przysiadł. Wreszcie miał okazję zobaczyć i zbadać nowe źródło bólu. Okazało się, że strasznie krwawił z uda. Ale nie była to zwykła, czerwona posoka. Coś tam się dostało bo kolor był zgniłozielony... Nagle poczuł jak robi się senny, jak powoli każda kończyna odmawia mu posłuszeństwa, jak coraz wolniej oddychał... I tak usnął na zawsze...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rajter dnia Pon 13:10, 18 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rajter
Lewa Ręka Admina



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Somewhere in the Twisting Nether

PostWysłany: Sob 21:29, 09 Gru 2006    Temat postu:

"Kolejna misja wykonana. Tak nieprofesjonalnie jak to tylko możliwe, ale jednak z pełnym sukcesem. Wszystko mnie jeszcze boli od tej kuszy a i te muchy gryzą jak wściekłe. Zastanawiam się jaki to ma w ogóle cel. Kolejna ofiara, kolejna sakwa pełna pieniędzy. A w sumie nic się nie zmienia. Wielu mówi o celu w swoim życiu. Ja nawet tego nie mogę powiedzieć bo przecież jestem trupem. Ciekawe ile jeszcze lat w tym chaosie i kiedy wreszcie trafię na silniejszego od siebie, który ostatecznie pośle mnie w objęcia Morra..."

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rajter dnia Pon 13:10, 18 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rajter
Lewa Ręka Admina



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Somewhere in the Twisting Nether

PostWysłany: Pon 13:07, 18 Gru 2006    Temat postu:

"Wygląda na to, że wszystko potoczyło się dokładnie odwrotnie niż planowałem. Eryk zawija ogon pod siebie i ucieka z Marienburga. Szczerze mówiąc to mu się specjalnie nie dziwię. Moc demona, którego właścicielem jest Kibeth robi wrażenie. Zastanawia mnie jedynie dlaczego dopiero teraz się na to zdecydował kiedy już wykonaliśmy dla niego zlecenie. Teraz sam będę musiał się napocić żeby przeżyć tą konfrontację. Bo nie mam zamiaru ukrywać się zanim Kibeth nie wykituje. Teraz tylko spokój może mnie uratować..."

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rajter
Lewa Ręka Admina



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Somewhere in the Twisting Nether

PostWysłany: Czw 23:27, 21 Gru 2006    Temat postu:

"Nie zapominamy i nie przebaczamy. Jesteśmy ludem lodu i ciemności, wypełnionym nienawiścią. Żyjemy dla wiedźmiego króla oraz aby pokazać naszym przodkom ich błędy. Poprzez ogień, krew i zniszczenie."

"Jedni powiadają, że boją się śmierci. Inni, że sama śmierć jest słodka a bać się mogą umrzeć jedynie zhańbieni w walce. Oboje są w błędzie. Prawdziwy strach wzbudza to co spotyka się po drugiej stronie. Nie każdemu jednak jest dane wrócić i o tym opowiedzieć..."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
horned
Administrator



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 21:10, 03 Sty 2007    Temat postu:

" - Powstań istoto, zwykłem nie nazywać rzeczy po imieniu zwłaszcza tych śmiertelnych bo nim minie trochę czasu jesteście bardziej zmineralizowani niż węgiel kamienny - powiedział ochrypłym kobiecym głosem.
- Nic nie mów, na razie jesteś ślepy.. nie chce żebyś mnie widział... moje ciało odbiega dalece od normy a co dopiero ideału.
- Mówię zamknij się.. dziękuję.. nawet nie wiesz jak bardzo cenię sobie posłuch..
- Jakiś czas temu, jakiś nierozgarnięty młodzieniec uwolnił mnie.
- Tak się składa że go znasz a ja chętnie odzyskał bym to co do mnie należy.
- Jeśli pomożesz mi ja uczynię twe sny prawdziwymi... mało chcesz od życia.
.... "


... gdzieś w pamięci Nallyna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rajter
Lewa Ręka Admina



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Somewhere in the Twisting Nether

PostWysłany: Czw 2:03, 04 Sty 2007    Temat postu:

Miejscem usytuowania tego miasta podobnie jak większości z nowych miast wygnanych elfów była dolina. Dzięki temu promienie słoneczne rzadko przebijały się w mury miasta otoczonego w tym czasie przeważnie mgłą zawiewającą od morza złośliwości. Har Ganeth znaczyło w ich mowie nie więcej niż miasto egzekutorów. Stąd właśnie wywodziła się elitarna gwardia wiedźmiego króla gotowa oddać za niego życie doczesne i wieczne. To tu przybywały statki z niewolnikami by zostać oclone, to tu także mieszkały rodziny wysoko urodzonych. Jedno z siedmiu miast rządzących. Drugie tylko w stosunku do Naggarond - stolicy krain chłodu.

Trzon miasta stanowił jak zawsze port gdzie odbywał się też największy handel niewolnikami. Na około znajdowały się wierze dzieci lokalnego drachau - namiestnika władzy króla. Pierwotnie budowano między nimi mosty aby szlachetnie urodzenie nie musieli podążać między plebsem i mogli zawsze łatwo trafić do siebie nawzajem. W praktyce jednak nie korzystano z nich nazbyt często gdyż ryzyko zabójstwa było tam tym bardziej większe.

Wznoszone przez niewolników budowle stawiano jedne na drugich. Brakowało funduszy i siły roboczej żeby usuwać gruzy toteż na przestrzeni dekad pod miastem powstały niezgłębione lochy i tunele zamieszkane często przez niezbyt przyjazne formy życia. Powierzchnię pochłaniał w większości śnieg. Jedyne rośliny jakie tu rosły to cierniste róże kwitnące o każdej porze roku. W nocy zdawało się, że emanują własnym błękitnym lub zielonym blaskiem. Toteż sadzono je masowo w ogrodach. Tylko mieszkańcy wiedzieli, którymi ścieżkami można było przejść i nie zostać pociętym przez ostre jak skalpel i zatrute jak jad skorpiona kolce roślin.

Szlachta była zbyt zajęta spiskami i wyprawami łowieckimi na inne rasy by budować coś innego jak imperium zniewolenia. Elfy albo zajmowały się ciągłym szkoleniem, przygotowaniami do wojny albo zaganianiem bydła do pracy. Sami nigdy nie brudzili sobie rąk uważając, że wyświadczają przysługę swym niewolnikom pozwalając im pracować dla słusznego celu.

Magia była ogólnie zabroniona dla płci męskiej. Dlatego też pewnie większość posiadała magiczne przedmioty, potajemnie studiowała mroczne sztuki lub oddawała się rytuałom bóstw chaosu. Udręczone dusze zmarłych nie zaznawały spokoju po śmierci z wyczerpania. Potem służyły jeszcze swoim panom jako spętane zjawy, chroniąc ich posiadłości. I tak życie toczyło się powoli i przez lata. Lecz dla jednego z mieszkańców Har Geneth los miał się niedługo okrutnie odmienić...

cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rajter
Lewa Ręka Admina



Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Somewhere in the Twisting Nether

PostWysłany: Pią 19:02, 12 Sty 2007    Temat postu:

Ostatnią rzeczą jaką pamiętam były szpony rozrywające moje ciało na strzępy. Być może krzyczałem a może to już były omamy. Patrzyłem jakby z pewnej odległości jak się wykrwawiam, jak Kibeth pada na ziemię wykończony. Paliła mnie nienawiść. Nie mogłem jednak powstrzymać nasilającego się uczucia osłabienia. Patrzyłem po chwili na rzeczywistość jak przez zaparowane okulary... Oddalałem się z każdą sekundą w ... no właśnie zdawało się nicość.

Kiedy odzyskałem przytomność nie mogłem otworzyć oczu, a może i mogłem ale było tak ciemno, że nic nie widziałem. Trudno powiedzieć, byłem taki... niematerialny. Jakby wszystko było z eteru. Wtedy usłyszałem cichy kobiecy szept. I Jego też usłyszałem. Mówili o ważnych rzeczach. Wiele dopiero teraz zrozumiałem. Wyjaśnili mi wreszcie dlaczego stało się to co się stało i co ma się dopiero stać. Można by rzecz, że wszystko było dziełem przypadku... lub szczęścia. Jednak nie wydaje mi się by On myślał w takich kategoriach.

Obudziłem się nagi. Leżałem w ciepłym łóżku. Ciągle ten świdrujący ból w głowie. Wstałem i przejrzałem się w lustrze. Jakieś było moje zdziwienie gdy zobaczyłem piękną elfią twarz. Ale uśmiech pozostał ten sam. Oprócz swojego nowego odbicia zobaczyłem za sobą coś jeszcze. Sylwetka postaci była zamazana. Typowe dla stworzeń będących blisko z magią. Ale jego poznałem natychmiast. Postać z moich snów. W paru słowach wyjaśnił mi szczegółowo moje zadanie i powiedział bym spojrzał w lustro. Tafla poruszyła się jakby ktoś wrzucił kamień do jeziora. Z wewnątrz wyłoniła się ręka trzymająca piękne ostrze. Cieniutkie, lekkie zdolne rozcinać papier w locie. Na klindze znajdowało się żółte oko z podłużną źrenicą. Podarek w zamian za pamięć i stracone dobra. Sam wpasował mi się do ręki i przy pierwszym zamachu zaczął cały świecić od zielonych iskier, które się na nim pojawiły. Oko na klindze miecza nie przestawało mi się przyglądać.

Wtem do drzwi rozległo się pukanie. Wiedziałem już w jakiej mowie zaprosić gości do środka. Jakież było moje zdziwienie gdy pojawiła się służba. Podczas ubierania się szybko sobie uświadomiłem jaką pozycję zajmuje mój aktualny nosiciel. Zaraz gdy mnie ubrano weszła moja nowa siostra. W paru zwięzłych słowach nakreśliła moją obecną sytuację. Kiedy zacząłem zadawać trochę rzeczowych pytań stwierdziła, że chyba źle się czuję. Cóż, nie miałem wyboru. Musiałem szybko dowiedzieć się praktycznie wszystkiego, ze swoim nowym imieniem włącznie. Przez cały dzień balansowałem niebezpiecznie na granicy wydania się lub śmierci w innych słowach a byciu postrzeganym jako osoba chora psychicznie. Na szczęście poprzedni właściciel ciała do nazbyt inteligentnych nie należał. Toteż jakoś uporałem się z rozpoznaniem wszystkiego. Siostra ułatwiła mi dodatkowo zadanie zabijając moje pozostałe rodzeństwo.

Problemem była jednak głupota mojego poprzednika. Samowolnie dopuścił się złamania nakazów wiedźmiego króla narażając mnie tym samym na śmierć w straszliwych męczarniach. Co miało nastąpić niebawem gdyż tego właśnie wieczoru miałem u niego audiencję. Trzeba było się rozliczyć się z porażki w Lustrii. Cóż, niewiele miałem asów w rękawie. Starałem się jednak grać tym co miałem, kupując sobie przychylność kuzynki czego z resztą też o mały włos nie przypłaciłem życiem. Zaiste spiski i cienie druchii sprawiały na co dzień wiele radości. Wieczorem zebrałem moją pakę wilków, egzekutorów z Har Ganeth. Ruszyliśmy w stronę portu. Statek już czekał a niewolnicy zakuci byli do wioseł. Jakieś 3 godziny zajęła podróż na wielką wyspę na morzu chłodu. Znajdowała się tam wieża wybudowana w starym, elfim stylu sprzed wielu wieków wojen. Przywitałem się standardowym pozdrowieniem wychwalającym króla i zszedłem po trapie. Od razu poprowadzono mnie we właściwe miejsce. Rozbrojono nas i przebrano. Moich poddanych zakuto w kajdany i wpakowano do lochu. Sam udałem się na wyższe piętra. Mijałem ogromne komnaty pełne gobelinów i obrazów przedstawiających wiele zdarzeń z przeszłości ludu elfów. Wystrój był bogaty i przerażający. Podłogi z czarnego granitu, wykończenia w stylu gotyckim. Wreszcie stanąłem przed drzwiami z czarnego obsydianu. Całe miejsce sprawiało wrażenie jakby wkraczało się w inny plan egzystencji, jakby niecałkiem pasowało do tego świata. Po dotknięciu klamki wykonanej z eteru wrota same ustąpiły. Wszedłem pochylony zbliżając się przed oblicze wiedźmiego króla po tym jak powiedział do mnie swoim demonim głosem abym to zrobił. Standardowo zatrzymałem się na odległości 3 mieczy - rezerwowanej dla tych, którzy nie cieszyli się jakimkolwiek zaufaniem. Klęczałem na jednym kolanie i przyznawałem się do popełnionych wykroczeń. Kiedy zapytał co mam na swoje usprawiedliwienie także powiedziałem, że nic. Jednak miałem jedną kartę przetargową. Wspomniałem o tym jak zniszczono jego główną czarownicę i o planach elfich sił zbrojnych. Magia za pomocą której wyciągał wspomnienia z mojej głowy zakrzywiała rzeczywistość. O mało nie przypłaciłem tego życiem. Tylko dzięki ponadprzeciętnemu wysiłku woli udało mi się przetrwać kontakt z prawdziwym Dharem. Dostałem kolejne zadania i pozwolono mi odjeść żywym. Egzekutorzy nie mogli uwierzyć, że nadal będzie im dane cieszyć się życiem. Nie wiedzieli jeszcze, że najprawdopodobniej nie potrwa to długo. Zebraliśmy nasze rzeczy i udaliśmy się w podróż powrotną do domu.

W porcie wydałem rozkaz przygotowania statku do jutrzejszego wypadu na ziemie ludzi. Po czym wykończony poszedłem spać. W nocy odwiedziła mnie moja ukochana siostra. Wytłumaczyła mi dlaczego mnie jeszcze nie zabiła. Powierzyłem jej opiekę nad miastem na czas mojej nieobecności i ustaliłem co dalej.

Nazajutrz zabrałem połowę z moich zabójców i bagaże. Ruszyliśmy do portu gdzie czekała na nas niespodzianka. Wszyscy stanęliśmy jak zamurowani kiedy na pokładzie statku czekał Malekhit we własnej osobie. Tego nikt się nie spodziewał. Nastąpiła drobna zmiana planów podróży. Król osobiście podjął się sterowania łodzią. Nie męczył się, stał tam przez całą podróż i z nikim nie rozmawiał. W końcu dopłynęliśmy do krain Albionu. Tam pożegnaliśmy się z naszym władcą. Ten kazał nam tylko wskakiwać do wody.... Nie pytając zrobiliśmy to. Tam czekał na nas już nowy "środek transportu". Jakaś bestia w której bebechach siedzieliśmy poruszała się z okrutną prędkością. W parę dni stanęliśmy na plażach imperium. Nie tracąc czasu od razu wybraliśmy się w podróż do Marienburga. Po drodze zdobyliśmy przebranie z paru wsi, które z resztą spaliłem. Armia chłopów przeszła przez wrota bez większych kłopotów. Odwiedziłem posiadłość Eryka i Elizabeth. Zabrałem trochę brakującego sprzętu i miło spędziłem trochę czasu w objęciach wampirzycy. Ostatecznie zabrałem grupę moich chłopaków i zabraliśmy się za wykonywanie powierzonych mi zadań...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Warhammer Sesje Strona Główna -> Nallyn Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin